środa, 28 sierpnia 2019

ROZDZIAŁ 1

001;I'm in shock

Już jutro będę miała 18 lat, w końcu będę mogła być legalnie z moim chłopakiem. To naprawdę ekscytujące. A co do mojego chłopaka, ma na imię William  i jest troszeczkę starszy odemnie, no dobra dość sporo starszy ma 25 lat, więc no cóż jest między nami kilka lat różnicy. Jednak miłość nie wybiera prawda? Moje przyjaciółki nie popierają tego związku, co jest całkowicie paradoksalne, bo miały tysiące chłopaków którzy nie należeli do dobrych kandydatów. A William jest dojrzały i kochający, potrafiący mnie zrozumieć w każdej sytuacji. Traktuje mnie na równi ze sobą mimo,że jestem dopiero nastolatką. Poznaliśmy się w kawiarni ,William przez przypadek mnie potrącił i wylałam moją kawę na siebie i na moje książki, na samym początku kazał mi uważać jak chodzę,ale po chwili się zreflektował i przeprosił odkupując mi kawę i chwilę porozmawialiśmy okazało że tak samo jak ja uwielbia kryminały i tak właśnie zaczęła się nasza przygoda. Will skończył już studia i ma udziały w firmie ojca, zarządza kilkoma oddziałami, a główna fila jest w Londynie. Nie przedstawiałam jeszcze go moim rodzicom, bo po prostu nie chciałam  robić niepotrzebnego szumu, wiem że matka byłaby wniebowzięta Willem, bo po pierwsze jest bogaty i dość znany w kręgach biznesowych, ale tato nie był by przychylnie nastawiony właśnie ze względu wieku. Jesteśmy ze sobą już pół roku i to właśnie z nim przeżyłam swój pierwszy raz co było straszne, przysięgam, nie było to tak jak opowiadały mi dziewczyny że będzie super. A jak im to powiedziałam to Kate była przekonana że to przez nie odpowiednią osobę, chociaż moje przyjaciółki uważały że Will jest przystojny bardziej niż ktokolwiek to jest dla mnie za stary. A co do moich przyjaciółek to jest nas czwórka słodka i kochana Alice,szalona i zabawna Rey,zwariowana i odważna Kate która była moją najlepszą przyjaciółką i ja szara i nieśmiała Kylie. Ja z Kate przyjaźniłyśmy się od przedszkola, czego nie  popierała moja matka, w sumie matka Kate też nie, ale pod wpływem czasu polubiła mnie, natomiast moja matka nienawidziła rodziny Grown i Jones bardziej niż czegokolwiek, przysięgam. A z Renne i Alice zaprzyjaźniłyśmy się dopiero w jakiejś 4 klasie. I od tamtego czasu zawsze trzymamy się razem. Kiedyś tylko Alice pokłóciła się z Kate i to była dość ostra kłótnia, a pokłóciły się o Chrisa Jonesa, nienawidziłam go, był w ostatniej klasie liceum, a ja w pierwszej i to był najgorszy rok w liceum. On i jego grupka wzięli sobie za punkt honoru uprzykrzyć mi życie, Kate była wtedy wściekła na Chrisa i zawsze się z nim o to kłóciła i stawała w mojej obronie,a on zawsze wtedy przestawał, bo ogólnie Chris to cioteczny brat Kate i mimo tego jaki był szanował swoją rodzinę. Ogólnie Chris to była gwiazdeczka szkoły, był typowym chłopakiem z drużyny dla którego ważne było to ile zaliczy panienek, był najpopularniejszym chłopakiem w szkole i kapitanem drużyny footbollowej, każdy chciał się z nim zadawać,a każda dziewczyna chciała być jego, jednak jak to zwykle bywa, taki chłopak jak on nie bawi się w związki,ale u Chrisa w pewnym momencie to się zmieniło, biegał za Alice jak potulny piesek i chciał z nią związku, ona nie chciała tego, właściwie nie wiem co nią kierowało, może strach przed tym że ją zdradzi, przez to jak się zachowywał, mówiła że to przez jego stosunek do innych i właśnie o to Alice pokłóciła się z Kate, która twierdziła że to by zmieniło Chrisa i wyszło  by wszystkim na dobre.Potem w ogóle on stwierdził, że to moja wina. Przysięgam tak źle wspominam pierwszą klasę.
-Zamknij się, to twoja wina!Teraz będziemy mieli jeszcze dłużej zakaz na xboxa!-krzyknął prawdopodobnie Harry, tak na pewno to był Harry. Nawet nie chce myśleć nad tym co zrobili tym razem.
-Moja wina?Chyba sobie żartujesz to wszystko przez ciebie, gdybyś był szybszy to nic by się nie stało!-Tym razem odezwał się jego brat bliźniak Jason.Tak właśnie mam dwóch braci bliźniaków którzy mają 11 lat a ich pomysły są gorsze niż wszystko inne.Wyszłam na korytarz żeby zapobiec dalszej katastrofie. Cokolwiek zrobili Elizabeth będzie wściekła, cóż oni nie są tak idealni jakby chciała, ale no przynajmniej może się chwalić moim świadectwem ukończenia szkoły, o czym już poinformowała prawie całą rodzinę i nie zapomniała wspomnieć że dostałam się  na najlepsze uczelnie jakie tylko są
-Co tym razem zrobiliście?-zapytałam ze znudzeniem.
-Boże, myślałem że to matka. I ja nic nie zrobiłem, to tylko Harry coś ma poprzestawiane w mózgu-powiedział Jason
-Co?! Chyba sobie żartujesz, to ty coś odwalasz, a potem zwalasz na mnie
-Nie obchodzi mnie kogo to wina, tylko co rozwaliliście? No mówcie.-ponagliłam ich, bo za jakieś 2 godziny miał przyjechać po mnie Will a ja jestem w proszku, a mieliśmy iść na romantyczną kolacje jest to prezent na moje 18 urodziny, bo jutro mam tak jakby rodzinną uroczystość.Nie robię takiej typowej imprezy na 18, ale mama się usrała żeby zrobić rodzinny obiad dla najbliższych więc zaprosiłam też dziewczyny, z czego nie była zadowolona, ale powiedziałam że w innym wypadku nie będzie żadnego obiadu.
-No więc Jason wymyślił żebyś my zagrali piłką od golfa w koszykówkę no i postawiliśmy sobie kosze na półkach tych wysokich w salonie, no i ogólnie wygrywałem i był Jasona rzut i nie złapałem, bo ten debil nie umie dobrze rzucać i no piłka rozbiła tą dużą ramkę ze zdjęciem rodziców ze ślubu, no a ta ramka spadła na inne ramki i one też się rozbiły i te wszystkie ozdoby z półki też spadły i no.
-I wszystko jest rozwalone-westchnęłam dobra to było jakieś 6 zdjęć i tysiące pierdółek-Dobra chodźcie zobaczę jak to wygląda, Matka kończy prace o 18 więc wróci tak pewnie po 19 bo jeszcze będzie robić zakupy na jutro, więc mamy tak do 3 godzin.-Zeszliśmy na dół, okej to nie wygląda tak źle, znaczy jest źle, ale spodziewałam się czegoś gorszego.-Dobra więc ja wezmę te zdjęcia i pojadę do sklepu po ramki mam nadzieje, że znajdę takie same. Niektóre ozdoby są okej, wazon by było najtrudniej zatuszować, ale mama kupiła wtedy dwa i jeden dała mi do pokoju więc weźmiemy odemnie, rzadko tam zagląda, tą szkatułkę niedawno kupiła to myślę że będzie jeszcze w sklepie, wy posprzątajcie to szkło tylko uważajcie żeby się nie pokaleczyć-powiedziałam do chłopców na co przytakneli-nie wiem co wy bezemnie zrobicie jak już pójdę na te studia-westchnęłam i zaczęłam zbierać pobite ramki-Nie zróbcie nic więcej, jak mnie  nie będzie, pójdę teraz kupić te ramki i tą szkatułkę.Wrócę najdłużej za jakąś godzine-powiedziałam i ruszyłam na górę po torebkę i kurtkę.
-Dzięki Kylie jesteś wielka-powiedział Harry
-Ja też nie wiem co bez ciebie zrobimy-dopowiedział Jay
-Zapewne będziecie żyć bez xboxa-zaśmiałam się
-Jezu, to by było najgorsze!-słyszałam tylko z salonu, kochałam ich,ale zawsze musiałam ratować ich tyłki, bo ich pomysły zawsze kończyły się masakrą.Szybko wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam, na przystanku okazało się że najwcześniejszy autobus będzie za 10 minut, teoretycznie mogłam iść na piechotę, bo do centrum miałam niedaleko, jednak w praktyce nie chciało mi się, więc wolałam poczekać siadłam na przystanku i zaczęłam przeglądam instagrama, Sara nasza szkolna gwiazdeczka organizuje imprezę na którą wszyscy są zaproszeni, i pewnie też na nią pójdę, dziewczyny stwierdziły, że powinnyśmy te wakacje spędzić bez jakichkolwiek wyrzeczeń. Sama też uważam że przez te 3 lata ciągłej nauki powinnam troszeczkę zaszaleć i niczego nie odmawiać, nie mówić ciągle nie. Moje spokojne przeglądania przerwał klakson, podniosłam głowę i zobaczyłam kogoś kogo kompletnie się nie spodziewałam
-Hej Wilson!-krzyknął Aaron, którego się wogóle się nie spodziewałam.Oto jeden z tak zwanego gangu Chrisa Jonesa. Nie sądziłam, że wogóle kiedykolwiek zobacze któregokolwiek z nich, bo z tego co mówiła Kate odcięli się i mieszkają w Londynie i odkąd skończyli w Bradford byli może z 3 razy.-Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła-zaśmiał się
-Cóż, tak jakby go zobaczyłam-powiedziałam nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć, albo zrobić.
-Jedziesz do centrum?-zapytał na co przytaknęłam-To wskakuj to cię podrzucę, bo sam jadę do centrum.-powiedział, na co po prostu wsiadłam do samochodu.Cóż Aaron  był jednym z paczki Chrisa który w jakiś sposób mnie bronił i cóż między nami była dość burzliwa historia, jako pierwszoklasista ewidentnie wyobrażałam sobie za dużo i po prostu ja myślałam że to coś więcej a dla Aarona byłam po prostu znajomą.
-Myślałam, że już cię nie zobaczę w tym mieście-powiedziałam wyjaśniając moje wcześniejsze zachowanie.
-Przyjechaliśmy po prostu z chłopakami na małe wakacje tutaj, zobaczyć się ze starymi znajomymi i poczuć się jak w liceum-zaśmiał się, oh czyli przyjechali całą piątką.-Dzwoniłem do ciebie wczoraj ale chyba zmieniłaś numer.-Oo jestem w szoku, w sensie można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy
-Tak jakiś czas temu-odpowiedziałam-na długo zostajecie?-zapytałam
-Jakiś tydzień prawdopodobnie.Może poszlibyśmy na jakieś piwko albo cokolwiek, bo z tego co mi się wydaje jutro będziesz już pełnoletnia.-powiedział z uśmiechem
-Tak w końcu jutro będę pełnoletnia i dorosnę do moich znajomych-zaśmiałam się
-Nadal będziesz dla wszystkich maluszkiem.W ogóle jestem zszokowany tym jak się zmieniłaś, kiedyś byłaś śliczną pierwszaczką, ale teraz jesteś piękną kobietą, pasuje ci ten kolor.- Faktycznie w drugiej klasie zaczęłam farbować włosy  na czarno i jak widać nie tylko moim zdaniem, wyglądam lepiej niż w tym brązie.
-Oh, dziękuje-powiedziałam, chyba zawsze na komplementy będę reagować...
-I nadal słodko się rumienisz.-zaśmiał się, no właśnie burakiem, przysięgam.-Stratford będzie okej?-zapytał
-Tak,właściwie właśnie tam chciałam iść-odpowiedziałam, zapewne za jakieś 5 minut będziemy, w sumie szkoda, chciałabym dłużej porozmawiać z Aaronem
-To co może spotkamy się jakoś na tygodniu?-zapytał, jakby czytając mi w myślach.
-Tak, jasne.-natychmiastowo się zgodziłam.-To może daj mi telefon to wpisze ci mój numer?-zaproponowałam. Na co chłopak, wyją z kieszeni telefon, gdy go sprawnie odblokował, podał mi go. Wpisując mój numer, zauważyłam że przyszła wiadomość od Sary Avery, no kto by się spodziewał, przecież sypiali ze sobą dwa lata temu.-Zapisałam się jako Kylie-powiedziałam oddając mu telefon. Akurat Aaron już wjeżdżał na parking, zaparkował po czym odpięłam pasy.
-Poczekaj Kylie, cieszę się że cię zobaczyłem-powiedział, po czym mnie przytulił na pożegnanie,oddałam uścisk i pocałowałam go w policzek.
-Ja też Aaron-odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu. Pomachałam mu i poszłam w stronę centrum Handlowego.
Szybko uwinęłam się z zakupami, znalazłam wszystko czego potrzebowałam. Idąc na przystanek, wyjęłam telefon, chcąc oddzwonić do Willa. Szukając telefonu w torebce, szłam na przystanek, gdy już znalazłam moją zgubę, upuściłam telefon, bo oczywiście ktoś na mnie zatrąbił, oby nie był zbity proszę, ten telefon i tak ledwo żyje.
-Może uważałabyś jak chodzisz, bo jeszcze bym cię potrącił i potem miał problemy bo jakaś laska nie umie nawet pomyśleć-oczywiście kierowca zaczął na mnie krzyczeć wiem, że to moja wina,ale jejku.Odwróciłam się z zamiarem przeprosin, ale jak zobaczyłam kto nim jest to dosłownie mnie zamurowało, ten dzień jest jedną wielką niespodzianką-Wilson? No oczywiście że ty. Nie umiesz już się nawet prawidłowo poruszać-zapytał z kpiną, nie kto inny jak Chris Jones pieprzony Jones
-Spierdalaj-nie wiem co mnie podkusiło, ale naprawdę brawo Kylie, świetna odzywka, pomijając, że to była twoja wina. W każdym bądź razie ruszyłam dalej, po prostu odchodząc.
-Może jakieś przepraszam huh?-zapytał za mną-Co mała?!-krzyknął
-Nie będę z tobą rozmawiała
-Oooo, ciekawe od kiedy tak uciekasz od rozmów?-zapytał ironicznie-O co ci chodzi? Dlaczego mnie tak nie lubisz? Co ci zrobiłam?-zaczął mnie przedrzeźniać, kiedyś kiedy byłam na mojej pierwszej imprezie i się lekko wstawiłam, wtedy przerwałam mu jakieś ruchanie i poszłam się spytać o co mu chodzi, wyśmiał mnie tylko i tyle. Żałuje tego do dzisiaj
-Możesz się odpierdolić?-zapytałam retorycznie i szłam dalej.Usłyszałam jak wsiadł do samochodu. więc odeszłam na bok, zatrzymał się dokładnie koło mnie.Odsunął okno
-Wsiadaj
-Chyba sobie żartujesz?-zaśmiałam się-Nigdzie z tobą nie wsiadam-mówiłam nie zatrzymując się
-Nie będę się powtarzał-powiedział poważnie, a ja popatrzyłam na niego jak na debil i szłam dalej.Nagle zatrzymał samochód i podszedł do mnie i mnie podniósł, nie spodziewałam się tego więc pisnęłam.
-O chuj ci chodzi?!Zostaw mnie-powiedziałam z krzykiem
-Uspokój się malutka Kylie, chce tylko porozmawiać.-powiedział i posadził mnie na przednim siedzeniu.Stwierdziłam, że nie mam czasu na kłótnie z nim, więc po prostu zostałam w tym samochodzie.Chwilę później był już w samochodzie i od razu ruszył-wracasz do domu?-zapytał
-Tak i spieszę się, więc mów co chcesz?-powiedziałam zła
-Oh kochanie nie denerwuj się odwiozę cię do domu, właśnie dlatego cię zabrałem, doceń moje dobre serce-powiedział tym jego typowym głosem, nic się nie zmienił
-Chyba coś ci się pomyliło mam na imię Kylie, nie zwracaj się do mnie w ten pretensjonalny sposób.-powiedziałam coraz bardziej zirytowana, tą całą sytuacją, tak bardzo się cieszyłam że zobaczyłam się z Aaronem, potem miała być kolacja z moim chłopakiem, myślałam że to będzie świetny dzień, jednak on nawet teraz potrafi popsuć wszystko, co lubię i z czego się cieszę, przysięgam od małego ma tą zdolność.
-A więc Kylie zrobiłaś się bardziej wyszczekana niż cię pamiętam. Dwa lata temu bałabyś się odezwać, a teraz proszę bardzo jaka odważna, jeszcze używa wulgaryzmów, myślałem że nie wiesz co to jest, a tu proszę.-powiedział, a ja już rzygałam tymi jego odzywkami
-Daruj sobie-nie warto strzępić języka na niego, mam nadzieje że ta podróż minie szybko.
-Skarbie, Aaron mi mówił że cię widział przelotnie i powiedział że wyglądasz jeszcze lepiej niż w liceum, ale stwierdziłem że to niemożliwe, ale jednak to prawda-gdybym teraz coś piła na pewno bym to wypluła, przysięgam co?!Położył swoją rękę na moim kolanie i, czekaj co
-Popierdoliło cię!-krzyknęłam, i odrazu strzepnęłam jego rękę- nie dotykaj mnie.Zatrzymaj samochód, w tej chwili-nie obchodziło mnie nie obchodzi mnie gdzie jesteśmy chce stąd wysiąść, ten dupek na za dużo sobie pozwala.
-Dobra Wilson nie unoś się tak,zaraz będziemy na miejscu.Dobra kończę, po prostu chciałbym coś sprostować, Aaron stwierdził że to powinno nastąpić już kiedyś. Po prostu to co miało miejsce w liceum nie miało na celu cię urazić po prostu to było dla zabawy.-powiedział a ja chciałam po prostu walnąć mu patelnią w twarz.-Rozumiesz?-zapytał, a mnie ta sytuacja strasznie męczył, chciałam już wrócić do domu i skończyć tą szopkę. Chciałam po prostu już być na randce z Willem, o właśnie Will.
-Nie mów po prostu do mnie-odpowiedziałam zrezygnowana i zaczęłam wyciągać telefon z torebki, całkowicie o nim zapomniałam, przez to zamieszanie nie sprawdziłam czy ma zbity ekran, ale odetchnęłam z ulgą bo nic złego się z nim nie stało. Miałam kilka nieodebranych wiadomości  głównie od Willa i jedno od Harrego pewnie chcieli się zapytać o to kiedy będę w domu, bo stresują się że mama wcześniej wróci. Ale jak najszybciej chciałam oddzwonić do Willa, bo no cóż on zazwyczaj nie dzwoni tyle razy tylko po prostu pisze wiadomość. Nie zwracając uwagi na Chrisa. Wybrałam numer Willa.Po chwili odebrał
-No w końcu oddzwaniasz.
-Przepraszam kochanie, ale po prostu byłam w galerii handlowej i byłam zajęta, bliźniaki znowu zrobili masakrę w domu-powiedziałam przepraszająco
-Ogólnie dzwoniłem, bo nic ci nie mówiłem, bo miała to być niespodzianka,ale po dłuższym przemyśleniu stwierdziłem, że powinienem się zapytać.-powiedział spięty,a ja czekałam aż powie o co chodzi.-No bo ogólnie zarezerwowałem nam stolik w restauracji w Londynie i myślałem że zobaczysz moje mieszkanie tu.I miałem postawić cię przed faktem dokonanym, ale stwierdziłem, że jednak wole cię o tym poinformować.Zawsze jeśli chcesz mogę anulować rezerwacje i zarezerwować stolik w restauracji gdzieś w Bradford.-powiedział i szczerze faktycznie lepiej by było gdybyśmy zostali tu na miejscu, ale z drugiej strony chciałabym w końcu spędzić czas gdzie indziej niż tutaj
-Oh, myślę, że to dobry pomysł-powiedziałam po czym dodałam-tylko muszę być rano w domu, ze względu na ten obiad.
-Jasne kochanie, odwiozę cię z samego rana. Nie mogę doczekać się cię zobaczę. Stęskniłem się za tobą Kylie.-powiedział, a ja na same te słowa miałam motyle w brzuchu.-A i tak właściwie jestem już w drodze do Bradford, bo jak wiadomo dużo czasu stracimy na samym dojeździe-powiedział a ja nagle sobie uświadomiłam, że nie jestem ani trochę gotowa.
-Rozumiem, mam nadzieje że się wyrobię, najwyżej będziesz musiał chwilkę poczekać-powiedziałam przepraszająco.
-Jak mus to mus-zaśmiał się- Do zobaczenia,kocham cię.
-Ja ciebie też.-odpowiedziałam i usłyszałam dźwięk rozłączenia.Przez tą całą rozmowę, Chris się przysłuchiwał i nie wiem co myślał, ale nie za bardzo mnie to w sumie obchodzi.
-Oooo mała Kylie, ciągle mnie zaskakujesz-powiedział ten przygłup-Teraz chłopak, wow
-Nie twój interes-powiedziałam nie siląc się na miły ton.
-Wiem, jednak nie wiem dlaczego, ale ciekawi mnie to-powiedział w ogóle nie wyczuwając, że mam dość jego wypowiedzi i ogólnie jego.Ale na szczęście zbliżaliśmy się już do mojego domu.O TAK! w końcu, nie wiem czy mam mu podziękować czy co, ale nie zamierzam mu dziękować ani się z nim żegnać.Więc po prostu wysiadłam- Mam nadzieje że się jeszcze zobaczymy malutka Kylie!
-Ja nie- po tym zdaniu zamknęłam drzwi i poszłam do domu.Gdy weszłam, w przedpokoju od razu pojawili się bliźniaki.
-Nareszcie-powiedział Jason i wziął odemnie reklamówkę z zakupami.-powkładać zdjęcia?-zapytał
-Tak, a ty Harry idź po wazon z mojego pokoju, nic w nim nie ma, leży w szafie w tym największym kartonie.-powiedziałam i chłopaków już nie było.Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, żeby mnie jakoś rozbudziła. Wzięłam ją i poszłam do salonu, Jason już powkładał wszystkie zdjęcia zostały mu te co wisiały na ścianie, więc zaczęłam ustawiać ozdoby na półce a potem wzięłam od niego trzy pozostałe ramki i je powiesiłam.-Harry!-krzyknęłam, chcąc go ponaglić.
-Już idę!-odkrzyknął. Nie minęła chwila i pojawił się w salonie stawiając wazon na półce.
-Dobra, wydaje mi się, że wszystko gra!-podsumowałam uradowana a chłopaki przybili mi piątkę-Dobra ja idę się szykować, a wy już nic dzisiaj nie rozwalcie.

Ugh..piąty raz poprawiam te brwi, a i tak nie są takie jak bym chciała. Dobra niech to tak zostanie, bo już nie mam na to siły. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i to będzie miły wieczór. Mam nadzieje, że Will nie będzie pytał o studia, bo najzwyczajniej w świecie nie wiem, co wybrać, chciałabym być blisko niego i moich przyjaciółek, babci i dziadka no i bliźniaków,ale Studia w Stanach dają mi większe możliwości i dadzą mi lepszy start i wykształcenie. Więc, nie chce zaczynać tego tematu, bo wiem że nie poradzimy sobie w związku na odległość, więc to by oznaczało rozstanie, dlatego na razie nie chce nic mówić.Usłyszałam powiadomienie w telefonie, była to wiadomość od Willa mówiąca że będzie za jakieś 10 minut. Ubrałam czerwoną sukienkę z rękawem 3/4 i spojrzałam w lustro, mój makijaż był beznadziejny.Przysięgam, ale nie chce o tym myśleć bo zaraz się popłacze.Poprawiłam jeszcze usta pomadką, i wzięłam torebkę, w którą wcześniej spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Nałożyłam na nogi szpilki i zeszłam na dół, od razu udając się do przedpokoju.
-Kylie, wybierasz się gdzieś?-w korytarzu stanęła moja matka,ewidentnie zdziwiona. Myślałam że wróci później no cóż, myślałam, że jeszcze trochę poczekam,ale no dobrze pozna Willa dzisiaj.
-Jak widać-powiedziałam-Wychodzę na randkę z moim chłopakiem-powiedziałam co jeszcze bardziej ją zdziwiło, bo pewnie myślała, że jestem za brzydka na jakiego kolwiek chłopaka.
-OH,Masz chłopaka?-jakby tak jakby to powiedziałam, naprawdę liczyłam na coś bardziej kreatywnego z niej strony.
-Tak,właśnie to powiedziałam.
-Nic nie mówiłaś, wstydzisz się go?Nie martw się zrozumiemy jak nie jest najprzystojniejszy, wszyscy wiedzą że nie jesteś najpiękniejsza-zaczyna się. Bardziej wstydze się jej.Pokręciłam głową na znak zaprzeczenia, ponieważ cóż jak zobaczy Willa to pewnie dostanie orgazmu na miejscu- w takim razie to świeża sprawa?-zapytała pewnie zastanawiając się czy jej nie okłamałam i tak naprawdę nie mam chłopaka.
-Właściwie po prostu nie było okazji, a jesteśmy ze sobą już 5 miesięcy.
-W takim razie chce go poznać, jak najszybciej to możliwe, zaproś go na  jutrzejszy obiad.
-Skoro ci na tym zależy-powiedziałam, usłyszałam podjeżdżający samochód na podjazd więc już chciałam wyjść-Dobra, to idę, Narazie.
-Oh, to on?-zapytała  na co przytaknęłam-to przedstaw mi go już dzisiaj-powiedziała od razu
-Dobrze, zawołam go-westchnęłam i poszłam po Willa, żeby jak najszybciej skończyć ten cyrk. Wyszłam z domu i pomachałam mu żeby przyszedł.Miał zdziwioną minę, no cóż nie zapraszam go zazwyczaj do środka. Wziął coś z tylniego siedzenia i wyszedł z samochodu. Ojejku Will niósł bukiet czerwonych róż, aaaa krzyczę. W moim brzuchu było stado motyli, przysięgam.
-Dla najpiękniejszej kobiety jaką poznałem-powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w usta
-Dziękuje kochanie-przysięgam jestem szczęściarą mając go przy sobie-Chodź poznasz moją mamę, wybacz że tak bez uprzedzenia,ale zaskoczyła mnie.-powiedziałam przepraszająco
-Jasne, jak wyglądam?-zapytał na co wywróciłam oczami bo Will zawsze wyglądał świetnie-no co skarbie, chce zrobić dobre wrażenie na rodzicielce mojej ukochanej-zaśmiał się
-Będzie zachwycona jak cię zobaczy.-uśmiechnęłam się-chodźmy-westchnęłam, przedstawienie Elizabeth czas zacząć. Gdy tylko weszliśmy do domu w korytarzu stała moja matka i gdy zobaczyła Willa wyglądała jakby ducha zobaczyła, przez chwile bałam się że dostanie zawału, ale szybko odgoniłam te myśl, bo złego diabli nie biorą, serio myślę że nawet w piekle by jej nie chcieli.-Mamo poznaj to William Anderson, Will to moja Mama-przedstawiłam im sobie.
-Dzień Dobry, miło mi panią poznać-powiedział William wyciągając rękę w kierunku mojej Matki która od razu mu ją podała, oczywiście Will jak na dżentelmena przystało pocałował wierzch jej dłoni, na co ona była już wniebowzięta.
-Oh, mi również.-uśmiechnęła się, pokazując wszystkie zęby i była tak oszołomiona że nie wiedziała co ma jeszcze powiedzieć
-Um, weźmiesz kwiaty i wstawisz do wazonu?-zapytałam
-Ah tak, oczywiście.
-świetnie-podałam jej kwiaty-to my już pójdziemy-powiedziałam i wzięłam torebkę oraz kurtkę i wyszliśmy z domu. Boże w życiu moja matka nie była tak zawstydzona, nigdy nikt nie potrafił zamknąć jej ust, bynajmniej ja tego nie widziałam.-Naprawdę, przepraszam za to-powiedziałam odrazu jak Will zamknął za nami drzwi.
-Nie masz za co, skarbie. Myślałem że jest bardziej no nie wiem, krzykliwa?-zaśmiał się
-Bo jest, tylko no cóż zawstydziłeś ją, co nie jest prostym zadaniem.-powiedziałam, a Will otworzył mi drzwi od samochodu, przysięgam traktował mnie jak księżniczkę.Tylko przy nim czułam się ważna, a nie jak śmieć.Za chwilę on  również pojawił się w samochodzie.
-Gotowa?-zapytał, na co ja przytaknęłam i zapięłam pasy. Ruszyliśmy w drogę, byłam podekscytowana tą randką i tym że odbędzie się to w Londynie.Serio kocham to miasto, może nie wiąże z nim przyszłości tak bardzo jak ze stanami, a dokładnie z Kalifornią, tam wiecznie świeci słońce, a Anglia tu praktycznie cały czas pada, wiem że firma ojca Willa ma główną siedzibę w Nowym Yorku, i praktycznie wszędzie mają file, ale zanim Will przejmie firmę, minie wiele lat, a ja naprawdę chciałabym tam mieszkać, w dodatku tam mam większe możliwości na rozwój i karierę. Nie chcę mu mówić o moim wyborze, chociaż tak naprawdę nie podjęłam jeszcze decyzji, ale w głębi serca, od początku nie brałam pod uwagę Londynu. Nie chce mu tego mówić, bo to by oznaczało koniec, a nasz związek to najlepsze co mnie spotkało, jest nam razem dobrze, dopasowujemy się. Nie chce zerwania.
-Więc ogólnie pomyślałem, że mogłabyś się do mnie przeprowadzić, zamiast mieszkać w akademiku, bo naprawdę byś się tam męczyła, a tak będziesz miała ciszę i spokój a wszystko inne zapewnione i nie musiała byś się niczym martwić, no i bylibyśmy cały czas razem.-Will mówiąc to był skupiony na drodze, więc nie widział mojej zrezygnowanej twarzy, ponieważ nie mam serca mu tego powiedzieć, nie teraz, potrzebuje go, ale nie mogę go okłamywać przez te 2  miesiące.-Kochanie?
-Porozmawiajmy o tym potem, jeszcze chciałabym porozmawiać z rodzicami o tym.
-Oczywiście księżniczko-kochałam jak tak do mnie mówił, czułam się wtedy jak najważniejsza osoba na świecie.-Dojechaliśmy, skarbie.-powiedział, a ja chciałam wysiąść, jednak Will mnie powstrzymał-pozwól mi być dżentelmenem-powiedział na co się uśmiechnęłam, kocham to jak się przy nim czuję, przysięgam jakbym była kimś najważniejszym. Ruszyliśmy w kierunku jak mniemam widy i bingo. Miałam rację, Will wcisnął ostatni guzik i wjechaliśmy winą na ostatnie piętro.
-Jestem tak bardzo podekscytowana i myślę, że zaraz zemdleję.-powiedziałam Willowi
-Złapie cię w razie co-powiedział po czym pocałował mnie lekko a jak się odsunął,ujrzałam piękne wnętrze, nie za bardzo w moim stylu, ale w stylu Willa na pewno, było takie jak on nowoczesne,ale z klasą i czuć było to bogactwo.-Zapraszam do środka. Tutaj jest holl a tutaj jest miejsce do zostawiania nakryć wierzchnich-wskazał na drzwi po prawej stronie-Chodźmy do salonu-poszliśmy dalej, w salonie odłożyłam swoją torebkę, a Will pomógł mi zdjąć płaszczyk, salon był bardziej nowoczesny, dosłownie typowo katalogowy, wyglądało to jakby nikt tam nie mieszkał i nikt go nie używał. Salon całkowicie nie był w moim stylu u mnie w domu salon był sercem całego budynku to było miejsce gdzie działo się wszystko, było najbardziej przytulne, a to pomieszczenie było za idealne, czuć było zimno tego miejsca, serio.-I co o tym sądzisz, kochanie?
-Podoba mi się,ale to nie moje klimaty, ty coś tu w ogóle robisz? To miejsce wygląda tak jakby nikt z niego nie korzystał-powiedziałam, nie wiedząc co innego mogła bym powiedzieć
-To prawda, rzadko tu przebywam, zazwyczaj jestem w pracy i nie mam zbyt dużo wolnego czasu, a jak już mam to i tak nie mam tu po co wracać i zazwyczaj wychodzę gdzieś z moimi przyjaciółmi.Mam nadzieje że jak będziesz tu szła na studia to będę spędzać tu więcej czasu z tobą.-powiedział łapiąc mnie w pasie, uśmiechnęłam się do niego, i to chyba ten moment kiedy muszę mu powiedzieć o tych planach na studia, bo zaraz będzie za późno na cokolwiek, a ja tak bardzo nie chcę się z nim rozstawać, nie wiem czy to prawdziwa miłość, ale jest dobrze tak jak jest.
-Umm...właściwie to chciałabym ci coś powiedzieć Will,
-No śmiało, mam nadzieję, że nie chcesz ze mną zerwać-zaśmiał się, haha raczej to ty zaraz zerwiesz ze mną.
-Nie no co ty, po prostu, jeśli chodzi o studia to..-i gdy już miałam powiedzieć, i zebrałam w sobie odwagę to nagle musiał zadzwonić dzwonek do drzwi ,no przysięgam nigdy nic nie może być dobrze i pójść po mojej myśli.
-A to pewnie jedzenie, zamówiłem sushi, żeby nie łazić już po tych restauracjach, ale to najlepsze sushi w Londynie, więc mam nadzieje że nie masz mi tego za złe-powiedział z uśmiechem
-Jasne-powiedziałam i po prostu no on jest idealny, a ja nie chce tego kończyć, wiem że związki na odległość czasami wypalają, ale on mówił, że był kiedyś w takim związku i za żadne skarby już nie powtórzy tego błędu, dlatego tak się boje. Will poszedł otworzyć drzwi,a ja nagle za sobą usłyszałam szmer, a moim oczom ukazał się biały mały kociak, aż nie mogłam uwierzyć że mój chłopak naprawdę ma kota, gdzie w życiu nic mi nie powiedział.-Ojej, co tu robisz malutki słodziaku?-zapytałam kucając przy białym maluchu i biorąc go na ręce, mały od razu przytulił się do mojej dłoni,przysięgam uwielbiam koty, po chwili przyszedł Will z pudełkiem z logo jakiejś restauracji.-Dlaczego nic nie mówiłeś, że masz współlokatora?-zaśmiałam się-twoja reputacja bezwzględnego biznesmena trochę podupadła-nadal się śmiałam, bo proszę was wyobrażacie sobie bardzo umięśnionego mężczyznę z malusim kotkiem.
-Nie jesteś tak bardzo zabawna jak myślisz, Kylie-powiedział groźnie
-tak,tak jestem super zabawna,a więc jak się nazywa ten maluszek, cicicici-powiedziałam, wydając nieokreślony dźwięk na końcu, który miał właściwie nie miał nic na celu,ale chciałam zainteresować tego kociaka, William się zaśmiał
-Nie wiem mówię na niego kot, lara go nazwie-powiedział i poszedł do jadalni z tym jedzeniem, a ja poszłam za nim.
-Oooo..kupiłeś swojej siostrzyce kotka, słodziutko-powiedziałam i położyłam kotka na stole, nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale po prostu chciałam przytulić Willa.
-Nie kupiłem jej go,-powiedział Will i odwrócił się, i również mnie objął, tak że już nie przytulałam już twarzy do jego pleców.-plątał się na ulicy i praktycznie go przejechałem, więc wziąłem go do siebie, a że Caroline mówiła że Lara narzeka i prosiła o jakiekolwiek zwierzątko,  to stwierdziłem że dam jej go.
-Kochany-powiedziałam i stanęłam na palcach i pocałowałam mojego chłopaka, a on natychmiast oddał pocałunek,ale zaraz się odsunął.
-Żadnych zwierząt na stole-zaśmiał się i postawił kotka na ziemi,a on poszedł w stronę salonu- to co skarbie, możemy zacząć jeść?-zapytał
-Tak,tak.Tylko chciałabym pójść do łazienki.
-A tak jasne,chodź zaprowadzę cię-Will zaprowadził mnie do toalety,a ja szybko się odświeżyłam, i nim się obejrzałam, już jedliśmy przepyszne sushi.Potem jeszcze długo rozmawiał, opowiadał o  swoich znajomych, których swoją drogą jeszcze nie znałam, nawet nie wiem dlaczego, jakoś nie było okazji.

niedziela, 10 lutego 2019

PROLOG

000;Big mistake 

-I na koniec Kylie Wilson!Zdobywczyni stypendium naukowego!Gratuluje!-Krzyknęła Dyrektorka naszej szkoły wywołując mnie na podest. Nareszcie moje starania się opłaciły i kończę liceum z najlepszym świadectwem
-Dziękuje pani profesor.-powiedziałam z uśmiechem.
-Uwierz w siebie Kylie, jesteś bardzo zdolna jestem pewna, że masz przed sobą świetlaną przyszłość.-powiedziała, a ja zeszłam z podestu z daleka widziałam moją dumną matkę która teraz stała i triumfowała nad innymi rodzicami, oh kochała to, mimo że to nie jej zasługa i tak przypisuje wszystko sobie, a Ojciec stał przy niej i po prostu był z tej dwójki on by cieszył się z wszystkiego co zrobię, ważne abym była szczęśliwa, jednak dla matki musiałam być najlepsza, idealna. Schodząc do wszystkich, od razu Kate się na mnie rzuciła.
-Gratuluje moja kujonko. Teraz wyluzujesz!-Krzyknęła Kate- Pierwsze co zrobimy to impreza!
-Myślę że druga-zaśmiałam  się.
-Boże nie mogę się doczekać tych wakacji! Będą najlepsze-powiedziała Alice z wielkim podekscytowaniem.
-Tak i nasza malutka Kylie w końcu skończy 18!-powiedziała Rey. Tak poszłam rok wcześniej do szkoły, wymysł Matki i tak o to dopiero za tydzień będę pełnoletnia.
-Tak to będą wakacje życia-podsumowała Kate
Wtedy też tak myślałam, nie sądziłam, że życie tak może zweryfikować mój dokładnie zaplanowany plan. Miałam obmyślone wszystko i wydawało mi się że uwzględniłam wszystko, faktycznie prawie wszystko nie uwzględniłam Go i to był bardzo duży błąd.

sobota, 9 lutego 2019

BOHATEROWIE

OBSADA

KYLIE WILSON





CHRIS JONES


KATE GROWN


AARON DOVER 


ALICE CALDER


RENNE GREY



CAMERON BLAKE


LUKE RADWELL


ALISON HALE


WILLIAM ANDERSON 



ISABELLA GROWN 


MIKE NEWTON 

 
LIAM PARKER 


SOPHIE CLARK 


SARA AVERY


NINA MARTIN




HANNAH FERRY 



THEO EVANS



DAVID COLLINS 



ANNIE JONES


CARLY WILSON




ELIZABETH WILSON


Bruce Wilson



HARRY I JASON WILSON








ROZDZIAŁ 1

001;I'm in shock Już jutro będę miała 18 lat, w końcu będę mogła być legalnie z moim chłopakiem. To naprawdę ekscytujące. A co do mo...